rowena77 |
Wys³any: Pon 10:32, 14 Sty 2008 Temat postu: Jak szczê¶liwie wychowywac dziecko... |
|
Jak wychowaæ szczê¶liwe dzieci
Wojciech Eichelberger w rozmowie z Ann± Mieszczanek
Agencja Wydawnicza "Tu", Warszawa 1997 (fragment)
-Czy wiesz, jak to zrobiæ? Jak wychowaæ szczê¶liwe dzieci?
Wojciech Eichelberger: ¯eby wychowaæ szczê¶liwe dzieci, samemu trzeba byæ szczê¶liwym. To mog³aby byæ ca³a odpowied¼.
(...)
W.E.: Wewnêtrzne dziecko wie, ¿e najwa¿niejsza na ¶wiecie jest mi³o¶æ, wolno¶æ i prawda.
-Sk±d ono to wie? I dlaczego ty jeste¶ tego taki pewien?
W.E.: Wszystkie dzieci instynktownie reaguj± rozpacz±, oporem i gniewem wtedy, gdy doro¶li swym zachowaniem kwestionuj± te warto¶ci.
-Mówisz teraz o ma³ych dzieciach, czy o tych doros³ych osobach, z którymi pracujesz od wielu lat i którym pomagasz podczas terapii dotrzeæ do wewnêtrznego dziecka w sobie?
W.E.: Mówiê o jednych i o drugich. Spotykam wiele osób, które nigdy w ¿yciu nie zazna³y mi³o¶ci i wolno¶ci. Zawsze towarzyszy temu rozpacz. Czêsto zadawa³em im pytanie: skoro nigdy tego nie zazna³e¶, to sk±d rozpacz? Sk±d wiesz, za czym têsknisz? Odpowied¼ by³a zawsze prosta: po prostu wiem. Wiem, ¿e to nie powinno tak byæ. Wiem, czujê, ¿e sta³a mi siê wielka krzywda, ¿e obrabowano mnie z moich przyrodzonych praw. Z prawa bycia kochanym, prawa do kochania, prawa do wolno¶ci i prawdy.
(...)
-Czy mo¿esz opisaæ strukturê przeciêtnej rodziny? Jak to widzisz po tylu latach pracy terapeutycznej?
W.E.: Rodzina to system bardzo z³o¿ony. Ka¿da tworzy inn± konfiguracjê. Mo¿emy zaryzykowaæ opis stosunkowo czêsto spotykanej.
W rodzinie, która ma niefortunne dziedzictwo, matka cierpi z powodu braku poczucia to¿samo¶ci i identyfikacji z w³asn± p³ci±, poniewa¿ matka tej matki nie by³a w stanie zaoferowaæ córce pozytywnego wzoru kobieco¶ci i naprawdê jej pokochaæ. W rezultacie taka matka bardzo przywi±zuje siê do roli matki i w specyficzny sposób, nie¶wiadomie, manipuluje uczuciami dziecka. To, co wydaje siê jej mi³o¶ci± do niego, w istocie s³u¿y przede wszystkim spe³nieniu jej w³asnych, nie zaspokojonych w dzieciñstwie potrzeb emocjonalnych. Próbuje okre¶liæ swoj± to¿samo¶æ przez bycie wreszcie kim¶ najwa¿niejszym dla kogo¶. Tym kim¶ staje siê w³asne dziecko, które musi zostaæ silnie uzale¿nione, aby choæ w najmniejszym stopniu mog³o tê potrzebê matki zaspokoiæ.
-Gdyby odczytaæ wszystko to, co taka matka zdaje siê mówiæ dziecku, to jak brzmia³by ten komunikat?
W.E.: "Jeste¶ po to, ¿eby mnie kochaæ." "Nie wolno ci ¿yæ w pe³ni, cieszyæ siê ¿yciem, bo siê bojê, ¿e ciê stracê." "Odpowiadasz za moje samopoczucie i musisz mnie przekonaæ, ¿e jestem dobr± matk±, bo inaczej tracê poczucie, ¿e istniejê." Innymi s³owy - matka wchodzi w rolê swojego dziecka, wchodzi dziecku na kolana.
Poniewa¿ nie jest pogodzona ze swoj± p³ci±, czuje siê nobilitowana przez fakt urodzenia syna. Deprecjonuje jednocze¶nie córkê, która z regu³y dowiaduje siê od niej, ¿e nie jest wa¿na lub ¿e jest mniej wa¿na od innych. Mniej wa¿na ni¿ ojciec, mniej wa¿na ni¿ bracia, a pó¼niej mniej wa¿na ni¿ ziêæ czy partner córki. W ¶wiecie kreowanym przez matkê kobieta ma prawo istnieæ wy³±cznie ze wzglêdu na syna, mê¿a - mê¿czyznê. Córki ucz± siê od matki, ¿e ich rola jest podrzêdna, ¿e ich szczê¶cie zale¿y tylko od tego, czy i jakiego mê¿czyznê spotkaj±, ¿e popêdowo¶æ i seksualno¶æ kobiety s± podejrzane. Ucz± siê nie ufaæ sobie, swoim uczuciom, odczuciom i potrzebom. W nieustaj±cej walce przeciw sobie trac± kontakt z sob±, z w³asnym cia³em.
Z drugiej strony mamy w rodzinie ojca. Z regu³y w dzieciñstwie nie docenionego przez w³asnego ojca i zepsutego przez matkê. Ojcowska mi³o¶æ nieosi±galna, matczyna zbyt ³atwa i zbyt zaborcza. Chce byæ kochany i uwa¿a, ¿e zdobêdzie mi³o¶æ, kiedy bêdzie kim¶ nadzwyczajnym.
-Je¶li by³ wychowywany przez matkê podobn± do swojej ¿ony, tak± która stawia syna przed córk±...
W.E.: ...to by³ wychowywany w fa³szywej sytuacji. Matka nie potrafi³a daæ mu prawdziwego oparcia, nie pokocha³a go takim, jakim jest, w sposób, który by zaspokoi³ jego zdrowe potrzeby bycia kim¶ szczególnym, podziwianym. Istnia³ po to, by j± kochaæ.
Taka matka jest ci±gle "g³odna". Nie osi±ga zadowolenia, bo przecie¿ syn nie jest w stanie zaspokoiæ tych jej potrzeb, które kiedy¶ nie by³y zaspokojone przez jej w³asn± matkê. W zwi±zku z tym syn ci±gle musi siê staraæ, ci±gle musi byæ kim¶ wiêcej, robiæ co¶ bardziej. Próbuje wci±¿ usatysfakcjonowaæ matkê, bo wydaje mu siê, ¿e w ten sposób zdobêdzie wreszcie jej mi³o¶æ. Na pró¿no. W rezultacie, gdy staje siê ju¿ ojcem, ci±gle pracuje i nie potrafi byæ w domu. Bycie w domu budzi w nim nieu¶wiadomione poczucie winy i lêk, ¿e nic nie robi i niczego nie osi±ga. Nawet je¶li bywa w domu, to sprawia wra¿enie nieobecnego. Ma tendencjê do z³ego traktowania syna i psychicznego uwodzenia córki, która staje siê dla niego najbardziej dostêpn± kobiet±, zdoln± odpowiadaæ na jego nie zaspokojon± potrzebê mi³o¶ci i znaczenia.
Reszta w takiej statystycznej rodzinie zale¿y od tego, ile jest w niej dzieci, w jakiej kolejno¶ci siê pojawiaj±, w jakich odstêpach czasowych. Wa¿ne jest te¿, czy s± w tej rodzinie dziadkowie, wa¿ne, czy s± jacy¶ przyjaciele. Czy dzieci maj± szansê spotkaæ osoby, które dadz± im trochê bezwarunkowej mi³o¶ci i akceptacji, czy s± skazane wy³±cznie na rodziców. Komplikacji jest dowolna ilo¶æ.
|
|