|
|
|
|
wciaztensam_
Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Człowiek Gór
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Sob 11:52, 19 Kwi 2008 Temat postu: Re: RECEPTA NA WIECZNĄ MIŁOŚĆ |
|
|
Witam drogie Panie. Pozwolę wtrącić. Otóż
Nikt nie ma prawa oceniać człowieka z powodu tego czy umie kochać czy nie umie. Przez to, że ktoś nie umie kochać – nie jest ani gorszy ani lepszy. Jest prostu człowiekiem, który kochać nie umie. Jeśli ktoś obraża się na niewidomego, że nie widzi – jest z innej planety – nie mojej. Ale nieumiejętność okazywania uczuć jest formą niepełnosprawności i takiej osobie należny jest szacunek niezależnie od naszych oczekiwań, marzeń czy pragnień a także pomoc, jeśli o nią poprosi. Ja nie mam nic do tego, co robi sobie człowiek, który nie umie kochać. Ale ja opisuję pewną rzeczywistość z mojego punktu widzenia. No takie moje prawo kaduka. Więc nie patrzę na człowieka nie umiejącego kochać jak na jakieś dziwadło, bo twierdziłem i nadal będę twierdził, obserwując świat, że ludzi umiejących kochać, zdolnych do bycia dobrą żoną, dobrym mężem, ojcem, matką jest niestety coraz mniej.
Zdolność do bycia razem jest darem powszechnie dostępnym. Ale nie jest darem, z którym każdy sobie poradzi.
To, że ktoś pragnie być z kimś w związku nie oznacza, że do bycia w związku jest zdolny. Wielu ludzi np. chciałoby być pilotami samolotów – ale mamy ich w sumie w porównaniu z populacją niewielu. Kiedy ktoś chce latać, musi spełniać szereg wymogów, mieć do tego predyspozycje. Jeśli ich nie ma, a np. ma problemy z błędnikiem, z orientacją w przestrzeni, ma lęk wysokości – pilotem nigdy nie będzie. To samo dotyczy każdego zawodu, który wymaga predyspozycji. Facet mający metr pięćdziesiąt w pepegach, nie będzie graczem NBA chyba, że skacze jak pchła, człowiek mający lęk przed wodą, nie pobije rekordu świata na 500 m w stylu motylkowym chyba, że ma w odwłoku śrubę okrętową albo turbinę przepływową. Tak więc jeśli np. ktoś musi postawić zawsze na swoim – i nie potrafi tego zmienić, każdy związek jaki będzie się starał założyć – wcześniej czy później się rozwali. Moja teza to ta, że nim ludzie pozwolą swoim emocjom wziąść górę, trzeba człowieka poznać – jak on widzi świat i jak widzi nas i ewentualnie, jak widzi wspólną przyszłość. Nie dopisywać sobie i zakładać, że jak jej czy jemu jest dobrze z nami – czy na kawie w kawiarni, czy na wycieczce czy w łóżku, to oznacza, że już mogą razem zamieszkać. Jeśli Pani lub Pan – odkrywają, że cudownie jest im razem nie wolno zapomnieć, że to w żaden sposób jeszcze nie gwarantuje im szczęśliwego związku. Że trzeba najpierw wszystko obgadać, przemyśleć i przeanalizować i jeśli nie ma między ludźmi fundamentalnych, zasadniczych różnic, można pozwolić sobie na burzę uczuć.
LEPIEJ NIE ZACZYNAĆ ZWIĄZKU JEŚLI FUNDAMENTALNE ZASADY STRON NIE ZOSTAŁY POZNANE i ZAAKCEPTOWANE.
Jeśli powiedzmy, kobieta jest kłótliwa, pamiętliwa i do tego bywa chorobliwie zazdrosna – nie uda się jej związku utrzymać, chociażby bardzo kochała. Jeśli ktoś jest nieodpowiedzialny – tak długo aż się nie stanie odpowiedzialnym, niech zapomni o zakładaniu związku. Związek, małżeństwo, każda wspólnota – ma swoje prawa, obowiązki i system zasad, jaki powoduje, że związek jest związkiem. Jeśli ktoś tych zasad nie poznał, nie rozumie, nie akceptuje, nie umie tych zasad na pamięć, to czy wyznaje zasadę, iż wierność jest absolutna, czy jest notorycznym poligamistą – w zależności od swoich cech będzie szukał albo partnera lub partnerki wyznającej te same, co on zasady, albo jak takiej nie znajdzie – to może zapomnieć o związku. No takie jest po prostu życie – można się na nie obrażać, można zmieniać swoje poglądy, albo dokonać wyboru – żyję według własnych zasad i będę sama lub sam. Ale związek rządzi się sam swoimi prawami.
Każdy związek może powstać na zupełnie innych zasadach niż ogólnie przyjęty – czyli może być oparty np. na wyłącznie dawaniu i braniu. Taki kontrakt: Ty masz to, czego ja chcę, a ja mam to, czego Ty chcesz. Dam Ci, jeśli i Ty mi dasz. A teraz się wymieniamy. Pewnie, że tak można. Można nawet sobie taki układ wymyślić – układ np. sadystki z masochistą. I będzie to związek. Ale co się stanie, jeśli np. Pan sadysta nagle coś straci? Albo pani Masochistka tak zostanie zmaltretowana przez Pana sadystę, że będzie ciężko chorować? Co im pozostanie? Jeśli tam nie ma Miłości – nie zostanie im nic.
Tu jednak nie mówimy o związkach sadystyczno – masochistycznych, nie mam zamiaru opowiadać o związkach np. opartych na czystej relacji – kochanka-kochanek, tylko dla seksu, które potrafią trwać latami. To jest pewien margines wszystkich związków i jak ktoś chce się okładać drutem kolczastym i uważa to za normę – to można mu z niesmakiem, ale bić brawo i życzyć, by jego związek trwał wiecznie i nigdy im nie zabrakło drutu kolczastego.
Ale ja mówię o świecie, w którym rok w rok wzrasta liczba rozwodów. Piszę i wskazuję to co widzę i staram się pokazać innym – spróbuj tak, a jak nie wychodzi, spróbuj inaczej – ale pamiętaj, od tego jak to sam zrobisz, zależy czy Ci to wyjdzie. I jeśli chcesz by Ci wyszło pamiętaj o tym czy o tamtym. Piszę o świecie ludzi, którzy chcą kochać i być kochani, którzy chcą mieć stałego, kochającego partnera/partnerkę. Mówię o tym nienormalnie normalnym świecie, gdzie żyje większość ludzi. I wprowadzanie tutaj relatywizmu uważam za nieuprawnione- bo prowadzi do ogromnego zawirowania, w którym coś się gubi i wcześniej czy później dochodzi do tragedii... Możecie mnie zapytać czemu akurat tak a nie inaczej to ujmuję? A z prostej przyczyny. Bo jakiś Jaś Kowalski szuka swojej połówki – ma jakąś tam ideę swojej kobiety. I jakaś Ewa Nowak, też szuka swojego idealnego partnera. Też ma tam jakieś zasady, ideał, na którego widok zareaguje pozytywnie, a nie podwinie kiecę i powie „lecę!”. Prawda niestety jest taka, że dwoje ludzi, by między nimi pozytywnie zaiskrzyło – musi mieć przynajmniej uzupełniające się wizje świata. Jeśli będą – te wizje – w konflikcie – to choćby się sobie podobali, seksualnie byli dopasowani, to wcześniej czy później zacznie iskrzyć ale na niekorzyść ich bycia razem. Polecą iskry i wszystko zacznie się sypać, jak po piasku sypniętym w tryby machiny
Nie zaiskrzy pomiędzy pięknym ortodoksyjnym arabem i zwolenniczką opalania się topless. Nie zaiskrzy pomiędzy fanem szybkich samochodów, szybkich i licznych dziewczyn a przewodniczącą kółka różańcowego. Nie zaiskrzy pomiędzy zwolennikiem wolnej miłości a kobietą, która marzy o stabilnym małżeństwie, ze ślubem w kościele, czeredą dzieci i mężem w domu po pracy. I nie będzie pozytywnie iskrzyło, jeśli jedna osoba jest wierna innym zasadom niż druga. I takie są fakty. Pokazuję w tym miejscu skrajności, by być dobrze zrozumianym.
Prawda jest taka, że kiedy mija okres noszenia na nosie różowych okularów, kiedy ludzie już poznali wszystkie pozycje kamasutry i przećwiczyli je razem, kiedy ona i on dla siebie są codzienni i trzeba naprawdę włożyć pracę, by libido nie opadało, by się wciąż chciało chcieć, żeby ta fascynacja nowością przetransformowała się w fascynację codziennością – to wymaga niestety bardzo wielu zdolności. Na pewnym Forum, na które trafiają tam piszący czekam na dzień, w którym ludzie będący w związkach zadadzą sobie pytanie – co jest w związku dwojga kochających się ludzi dla nich najważniejsze. Nie dla nich razem, ale dla nich każdego z osobna. Na tamtym Forum codziennie przychodzą ludzie, którzy mówią – kocham męża/żonę, ale coś zaczyna się psuć. On nie chce ze mną sypiać, ja czuję do niego wstręt, piszą jak współmałżonek odwraca się plecami, jak nie jest wsparciem, jak nie chce przytulać, rozmawiać, nie przyjmuje uwag, nie chce pójść na ustępstwa, etc. i zadaje nieśmiertelne pytanie – czy to koniec? Do tej pory ludzie wiedzą, co to znaczy – DOBRE DLA NAS RAZEM. Kiedyś zauważylem, nie zadają sobie fundamentalnego pytania, jakie każda para powinna zadać na samym początku konstytuowania się związku: co jest dla mnie dobre. Nie zadają sobie też innych pytań! I czasami zaczynam się zastanawiać – czy ono w ogóle wiedzą o czym powinni dawno temu wiedzieć, kiedyś powinni umieć, by ich związki nie znalazły się w impasie. A co trzeba wiedzieć? Co trzeba umieć? Trzeba znać zasady istnienia związku.
Trzeba umieć dochodzić do kompromisów, trzeba umieć mówić i słuchać, trzeba mieć wyobraźnię, trzeba umieć okazywać uczucia, trzeba umieć radzić sobie z negatywnymi emocjami, trzeba mieć zdolności mediacyjne, trzeba umieć dochodzić do porozumień, trzeba umieć ustępować i umieć stawiać na swoim, trzeba umieć przekonywać, trzeba umieć być czasami silnym i wiedzieć, kiedy okazać słabość, trzeba umieć podejmować decyzje i wiedzieć, kiedy zgadzać się z decyzjami drugiej strony – trzeba umieć to wszystko zbalansować i trzeba znać setki innych rzeczy o których tutaj piszę – by związek się udał, był satysfakcjonujący, by stawał się coraz doskonalszy, dawał ludziom pomimo trudności ogromną satysfakcję. Wzajemną! A niektórym wciąż się wydaje, że wystarczy, kiedy dwoje ludzi ślicznie wygląda na zdjęciu, kiedy dwoje ludzi ma odlotowy seks w łóżku, kiedy od czasu do czasu za sobą tęsknią i super im się razem tańczy.
Ludzie czasami w łóżku mają co chwila Everest – a żrą się, tłuką o głupie rzeczy – o nie pozmywane naczynia w zlewie, o pozostawione skarpetki, nasikanie na podłogę, na pozostawienie niezmytej wanny po kąpieli, bo ktoś się spóźnił, bo ktoś coś zapomniał... I takie gadanie, że można w sumie wszystko podważyć i stworzyć jakiś własny, wspólny system albo nawet wystarczy zrelatywizować swoje poglądy – nie jest rozwiązaniem.
"Jedna osoba kochając drugą ponad życie, jest w stanie uznać nie swoją normę, żeby tylko nie stracić swojej ukochanej połowy. To jest właśnie przerażające. Ja rozumiem, że miłość potrafi być ślepa ale to jest ta granica, której moim zdaniem nigdy nie wolno przekroczyć. A jeśli już to robimy to nie obwiniajmy później innych o własną zgagę, niestrawność i niechęć do własnego odbicia w lustrze. A jeśli już tak się stało to trzeba się ze sobą samym przeprosić i wyciągnąć właściwe wnioski na przyszłość. Koniec końców liczy się wierność wobec siebie i swojego raison detre."
Jeśli jesteś Samotny lub Samotna – to poświęć swoją samotność by zrozumieć czemu jesteś sam/a. Właśnie zobacz na jakie zasady, na jakie sprawy nie zwróciłeś uwagi, mając na nosie różowe okulary. Jeśli jesteś przed zakładaniem związku – zastanów się – co jest ważniejsze dla Ciebie: przeżycie ekscytacji fascynacją nową osobą czy spokojne, opanowane poznanie drugiego człowieka, jego zasad, praw jakim podlega, marzeń, jakie chce spełnić, zainteresowań, psychiki, charakteru i tego wszystkiego, czego później, jak już te różowe okulary na nos opadną – nie będzie się dostrzegać, albo uzna się za nieistotne. Zadaj sobie samemu pytanie – na co się zgodzę a na co się nigdy nie zgodzę. Tak, stwórz swoją osobistą Konstytucję. Stwórz sobie zbiór zasad, które będziesz mógł czy mogła jasno przedstawić. I się tych zasad trzymaj. Bo jeśli rzucisz je w kąt, jeśli obniżysz poprzeczkę, jeśli – „uznasz normy drugiej osoby” odrzucając swoje bez głębszego przemyślenia konsekwencji – to jak Ci już wszystko rymśnie, jeśli wszystko co budujesz rozwali się – przynajmniej wyciągnij konsekwencje na przyszłość – dla siebie!
Nie wiń świata, nie mówi, że „faceci to świnie” albo „baby są wredne” – tylko zauważ, że zaczęliście do przysłowiowej „d.... strony” wyłącznie dlatego, że nagle za sprawą drugiej osoby poczuliście się świetnie. Pomyślcie moi drodzy nad prostą jak drut prawdą: Że jeśli coś od początku by skrzypiało i trzeszczało, nie wpadalibyście chyżo w ramiona poznawanych osób. Zatracacie się, zapominacie o sobie, bo nagle zaczyna wszystko pięknie się układać. Bo wszystko nagle pasuje, bo wszystko cudownie na początku wygląda. I by „nie zniszczyć tego” omijacie sytuacje, w których na samym początku można zadać bardzo trudne pytania – właśnie dlatego wtedy jest tak super i człowiek czuje, że mu skrzydła rosną – by zadać te trudne pytania.
Kiedy już czujesz po randce, że już tęsknisz i kogoś zaczyna Ci brakować – na następnej zapytaj się: czy chcesz mieć dzieci? Czy potrafisz prać? Czy będziesz mi pomagał? Jaka jesteś w stosunku do innych mężczyzn? Czy nie będziesz mi robić awantur, kiedy wyskoczę z kolegami na piwo? Nie obrazisz się, kiedy zadzwonię do Ciebie do pracy? Codziennie? Czy upijasz się stale? Czy bijesz jak jesteś zdenerwowany? Nie odsuwaj szukania odpowiedzi na to pytanie na później. Bo pamiętaj – im szybciej się Twój związek skończy, jeśli skończy się po pierwszej randce, po dziesiątej – będzie mniej bolało, niż wtedy, kiedy zakończy się po wielu latach związku, kiedy są dzieci i zaciągnięte zobowiązania. I pamiętaj – że możesz jak coś nie pasuje – coś się psuje – naprawić to na samym początku. Bo później to nielicznym udaje się cokolwiek zmienić. Ale jak już zgadzasz się brać rzęcha mając na nosie różowe okulary – to nie miej do całego świata pretensji, że to nie było Lamborghini czy Ferrari, gdy je zdjąłeś/zdjęłaś. Bądź mądry przed ewentualną szkodzą a nie po szkodzie. A jak już szkoda się stała... To człowieku wyciągnij z niej właściwe wnioski i ucz się na błędach, by tej szkody więcej nie powtórzyć.
Pozdrawiam piękne forumowiczki
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|