|
|
|
|
wciaztensam_
Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 233
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Człowiek Gór
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Pią 21:15, 28 Mar 2008 Temat postu: Partnerstwo czy wojna domowa |
|
|
„Mężczyzna ma być w związku głową, a kobieta szyją” – jak to rozumieć.
Powodzenie każdego związku zależy w dużej mierze od ustawienia ról jakie pełnią w związku kobieta i mężczyzna. Istnieje wiele stereotypów i niejednokrotnie mężczyzna nie przejmujący się tym, iż inni krzyczą za jego plecami „pantoflarz” cieszy się, iż w jego stadle role są ściśle podzielone. Inni nie rozumiejąc podstaw współżycia społecznego uważają, że w każdym związku musi być ktoś, kto rządzi – a najlepiej jak Władcą Pilota od telewizora będzie właśnie samiec.
Oczywiście można tutaj układać scenariusze, przeróżne warianty i układy pomiędzy mężczyzną a kobietą i warunkować je stosownymi kwantyfikatorami – ale nie o to tutaj chodzi. Tak naprawdę sednem każdego udanego związku jest szanowanie wolności Partnera. Kobieta i mężczyzna różnią się od siebie – ktoś mi powie, że nie jest to odkrywcze. Ale kiedy zadam mu pytanie: Ile razy myślałeś lub myślałaś, że to co robisz jest dla Twojego Partnera/Partnerki dobre – okaże się, że bardzo często tak myślimy. A co jak co – mnie osobiście wkurza na maksa kiedy ktoś uważa, że wie lepiej ode mnie, co dla mnie jest dobre. A idę o zakład, że Was moi drodzy forumowicze wkurza to tak samo.
Kiedyś pisałem o głowie i poruszającej ją szyi – pisałem o pewnym dominującym w naszej społeczności przekonaniu, że w związku kierowniczą rolę pełni mężczyzna. Dzisiaj, w XXI wieku, kiedy popatrzy się na wielu samców, sam bym odradzał taki układ. W dzisiejszych czasach kobiety dojrzewają szybciej od nas, są bardzo ambitne, mają marzenia i cele do których stanowczo dążą – zaczynają pełnić w naszej cywilizacji role, jakie jeszcze 50 lat temu były przypisane wyłącznie mężczyznom. Pisałem o tym, że kobiety często są lepsze jako szefowie od nas mężczyzn. A faceci zaczynają nam niewieścieć.
Dlatego kiedy coraz częściej ludzie zastanawiają się jaki model związku przyjąć, gdzieś na samym początku mają problem. I tak kobieca ambicja, chęci zderzają się z silną potrzebą rządzenia faceta. Ja nawet pójdę dalej – im facet bardziej zakompleksiony, im ma mniej okazji do rządzenia w świecie realnym – w pracy, wśród kumpli – to jego potrzeba dominowania w związku jest silniejsza. I jeśli sprawy układu: kto, czym, co i jak i za co odpowiada w związku – nie zostanie to ustawione na samym początku – pozwolę sobie na wysnucie wniosku, że los takiego związku jest tak naprawdę policzony i wcześniej czy później po prostu przerodzi się w wojnę, w której pióra będą latać i na końcu ktoś skapituluje i rozwali resztki pobojowiska dla swojego świętego spokoju.
No dobra – powiem mi ktoś z Was – ale czy na to w ogóle jest jakiś patent? Oczywiście, że jest. Im bardziej dojrzali są ludzie, którzy planują stały związek, im bardziej świadomi swoich wad i zalet, ról, wartości – tym ustawienie właściwych proporcji jest łatwiejsze. Oczywiście ja rozumiem, że w seksie wszystko się może układać – dzisiaj Ty jesteś dominującą stroną a ja uległą a jutro się zmieniamy – o tyle we wspólnym życiu już tak wcale nie jest łatwo.
Dwoje ludzi – on i ona – potrafią na początku znajomości powiedzieć sobie wiele – jak będzie wyglądał ich ślub, ile będą mieli dzieci, kto będzie sprzątał a kto gotował – ale kiedy zaczyna się im mówić, że należy sobie usiąść w spokoju i ustawić jasno i precyzyjnie, nawet na papierze – kto, za co odpowiada, ludzie milkną. Czemu? Bo wbrew pozorom to jest najtrudniejsza rzecz w związku. Jeśli tego ustawienia się, dogadania partnerów nie ma na początku, nawet jeśli wszystko inne jest cudowne, nie ma to najmniejszego znaczenia.
I dlatego kobiety, te bardziej bystre zgadzają się na pozory „rządzenia” męża, delikatnie, metodami od perswazji po szantaż dążąc do podstępnego kierowania takimi a nie innymi decyzjami faceta. Wiele kobiet chcąc uniknąć konfliktu już tak się przyzwyczaiło, że po cichu sterują tak swoim facetem, żeby jego decyzje były zgodne z ich oczekiwaniami – że to powiedzenie: mężczyzna jest głową ale szyją jest kobieta – stało się wzorcem postępowania w wielu związkach. Ale to nie rozwiązanie, tylko pat. Nawet nie zdają sobie ludzie sprawy, że naprawdę tego można było uniknąć na samym początku. Wystarczyło usiąść i przegadać kilka wieczorów nim się poszło pierwszy raz do łóżka z ukochanym.
Oczywiście, „Polak mądry po szkodzie” i taki układ z tą głową i szyją jakoś funkcjonuje do czasu, kiedy albo on albo ona nie mają już dosyć. Bo któż oddaje władzę bez walki?
Ale jeśli już planujecie związek, albo macie jakiś nieudany za sobą – przeczytajcie teraz to co napiszę uważnie. Partnerstwo – to obowiązek, gdzie obie strony związku mają dokładnie takie same prawa. I jeśli ktoś będzie o tym pamiętał i jeszcze zastosuje starą Biblijną mądrość: „Nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe” – możecie być pewni, że szansa na dożycie w miłości późnej starości razem i w pogodzie ducha jest bardzo możliwe.
Każda i każdy z Was ma swoje cele życiowe – one nie muszą być rozbieżne. Każdy i każda z Was ma swoje pasje, marzenia, hobby, własne patenty na spędzanie wolnego czasu. I wszystko, naprawdę wszystko można pogodzić. Ale nim się do tego dojdzie – nim sprawdzicie, czy Wam się facet/kobitka podoba, czy pasujecie do siebie w łóżku, czy on/ona ma odpowiednie zdolności i tak dalej i tak dalej – to pierwszą rzeczą jaką musicie u siebie poznać wzajemnie to zdolność do konsensusu i akomodacji.
Kiedy czyta się na różnych sieciowych blogach, forach jak kobieta czy mężczyzna piszą – wicie rozumicie, ja już tak długo jestem sam, że świadomość, iż ktoś nowy mi się krząta po chałupie po prostu mnie przeraża – to od razu pozwalam sobie powiedzieć tak: Jeśli tak myślisz i jesteś tego pewien/pewna – to zapomnij, że kiedykolwiek uda Ci się założyć udany związek. Taki ktoś na 90% jest stracony jako życiowy partner nawet dla wyjątkowej osoby. Czemu? Bo takie postawienie sprawy pokazuje, że nie jest on zdolny do kompromisu.
Każdy nowy człowiek wchodzący w związek – tworzy nową rzeczywistość. Ja wnoszę coś swojego, Ty wnosisz coś swojego. Jest to nasz bagaż doświadczeń, słabości, wad i zalet, stereotypów i różnej maści marzeń i przypadłości. Każdy z nas – Ty i ja – mamy swój mały intymny świat. Nasze dusze, albo ktoś inny nazwie naszym Ja. Możemy sobie wzajemnie podarować nasze serca. Możemy je oddać na własność – ale tego co stanowi, że Ty jesteś Ty, to Twoje ja – nie wolno Ci nigdy oddać.
Jeśli oddasz – stracisz siebie. Własną indywidualność, dzięki której związek żyje własnym życiem. Bo związek to nie jakaś unifikacja. To Pan Giertych ubierając wszystkie dzieci w mundurki, chciał dać te same podręczniki i wszystkim narzucić swoją wizję świata.
Ale w związku – krwią, oddechem, życiem – jest różnorodność Waszych dusz i ich autonomia. Wasza intymna wolność, która ubogacana sprawia, że cały czas dwojgu ludziom, mężczyźnie i kobiecie wciąż się chce...
Kiedy zadajecie mi pytania – co zrobić aby On/Ona zawsze mnie pragnął - ja odpowiadam – oddaj mu/jej serce, ale nie oddawaj duszy. Czemu – zapytacie się? Ano właśnie dlatego, że jak ją stracicie, to w związku już nie ma dwóch stron, które prowadzą dialog, które dogadują warunki, kierują się wspólnie w działaniu, ku własnemu dobru. Jest jedna dusza i dwa ciała. Bo udany związek to nie zlanie się w jedną duszę i ciało – stanie się jednym związkiem, to dopasowanie się do siebie.
A kiedy zaczynacie się dopasowywać, następują między Wami tarcia. Jak ktoś zna fizykę, to wie, że podczas tarcia wyzwala się ciepło. Umiejętne tarcia w związku rozpalają związek – sprawiają, że jak dwie bryły lodu lub kamienia, pocierając się o siebie dopasowujecie się w coraz bardziej doskonały sposób.
Można tutaj stosować masę porównań i parabol – ale podstawową sprawą jaką chcę pokazać to właśnie to, aby nim stwierdzisz czy on/ona Ci się podoba, że jego/ją kochasz – każdy z moich Czytelników odpowiedział sam sobie: Ile rzeczy jestem w stanie w sobie i wokół siebie dla niego/niej zmienić i czy to przypadkiem nie spowoduje u mnie poczucia straty czy krzywdy.
Faceci idą ulicą, widzą śliczną dziewczynę i krzyczą: Ja dla niej zrobiłbym wszystko. To samo potrafią zrobić Panie na widok fajnego gościa. Ale na ile w tym jest marzeń, złudzeń a na ile racjonalności? Na ile w tym wszystkim jest rozumu – takiej trzeźwej, zdrowej kalkulacji, mierzenia sił na zamiary i odwrotnie?
Tracimy rozum i nagle odkrywamy, że ten facet albo ta kobita to nie jest ta osoba, za którą oszaleliśmy. Nagle wszystko urasta do rangi problemów, a kwestia tego kto wyrzuci śmieci albo kto zostanie z dzieckiem potrafi doprowadzić do powstania ran tłuczonych! Niektórzy nazywają to końcem zauroczenia i obudzeniem się w realnej rzeczywistości.
A wiecie, że tak wcale nie musi być? Jeśli na początku, podchodzicie do nowej osoby na Waszej drodze, jesteście bardzo ostrożni. Nie wierzycie pięknym słowom, deklaracjom, nie dajecie się poderwać na ulicy... ale w pewnym momencie tracicie rozsądek. Czemu?
Widzisz faceta – poznajesz go. On Ci opowiada swoje życie, zwierza Ci się z najbardziej intymnych szczegółów, ale gdzieś Ci więźnie w gardle setka pytań w stylu: Kto będzie płacił za komorne? Kto będzie gotował obiad? Kto zajmie się dziećmi? Zaakceptujesz to, że ja mam swoje sprawy i obowiązki oraz zobowiązania? Boimy się zadać te pytania dlaczego?
Po czasami podświadomie przewidujemy odpowiedzi, które wcale nas nie zadowalają. Które jak traficie na totalnego chodź przystojnego, seksownego i bogatego osła to już Wasza intuicja podpowiada Wam, że z tego mięska pieczeni nie będzie.
Ale nie chcecie cierpieć albo odkryć zawodu, że chodź te złotko tak pięknie się świeci, to jednak jest to mimo wszystko zwyczajny tombak. Boimy się zadać pytania dla nas ważne, bo już czujemy miętę, bo już nam w łóżku wspaniale, a on/ona jest dla nas taka/taki całuśny/a...
Wpadamy w swoją własną pułapkę – nie zadanych ze strachu pytań.
I znowu ludzie popełniają błąd – bo już się zakochali i racjonalizm został wykopany w ciemną dziurę a intuicja została zakneblowana i wepchnięta do Waszych fos chroniących nie tak dawno twierdze Waszych intymnych ogrodów. Wolicie wejść w związek, który i tak zakończy się prawdopodobnie fiaskiem licząc, że wszystko się samo ułoży.
Partnerstwo – to dojrzały związek, gdzie dwoje ludzi po prostu wymieniając się informacjami o sobie nie boi się powiedzieć prawd nawet twardych dla drugiej kochającej nas strony. W Partnerstwie poznajemy się wiedząc, że przed ludźmi jest szmat życia i często wcale nie różowego, ale pełnego wybojów, przepaści i wykrotów. Gdzie ludzie wiedzą, że im więcej ustalą na początku, im szybciej doprowadzą do porozumienia i dostosują swoje potrzeby, oczekiwania, przyzwyczajenia do siebie – tym dalej pójdzie im łatwiej. Nie boją się, bo mają wciąż swoje dusze a one są tak atrakcyjne, że nie ma sytuacji, w których nie doszłoby do dogadania się.
Partnerstwo to świadomość siebie, własnych możliwości i tego jak można je zaprząc dla dobra wspólnego. Bycie razem partnerami – to nie tylko patrzenie sobie w ślepka – ale wspólne patrzenie w jednym kierunku. To wspólne działanie, wspólna zabawa i wspólna walka i odpoczynek – bez utraty czegokolwiek, za to z ubogacaniem siebie nawzajem...
Jak to zrobić – zapytacie zapewne – Odpowiem: rozmawiając. I mając świadomość, że właśnie na początku, kiedy i jej i jemu zależy najbardziej, najłatwiej uzyskać kompromis.
Dlatego na samym początku trzeba tak patrzeć na poznaną i podobającą się nam osobę jak na Waszego potencjalnego Partnera lub Partnerkę. No chyba, że szukacie wyłącznie przelotnej znajomości. To wtedy wszystko to, co napisałem wyżej możecie sobie darować... chociaż nawet szukając kochanka, trzeba pewne sprawy ustalić na samym początku i trzymać się wspólnych ustaleń jakby były spisane u notariusza. Bo inaczej może Was i tak spotkać niezła bryndza...
Dobranoc idę się kurować
Post został pochwalony 0 razy
|
|