|
|
|
|
SolAngelika
Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Wto 16:57, 22 Kwi 2008 Temat postu: Krzywda |
|
|
Prof. Melibruda doskonale ukazuje zależności emocjonalne jakie wysępują w rodzinie alkoholowej , właśnie owo poczucie krzywdy,które jest przeciwko osobie uzależnionej,ale w mirę niemożności kierowania tej złosci przciwko winowajcy przeciwko niemu bezpośredni z róznych przyczyn,przekierowujemy ja na świat zewnętrzny,a w stanach skrajnej bezradności do siebie samego.
Dlaczego o tym pomyślałam? Bo przeczytałam posty, które napisała Shade i Pulsarka i widzę ten sam mechanim samooskarżeń i wiary,że to one są złe i one są przyczyną takiej,a nie innej sytuacji w domu. Dziewczyny,nic bardziej błednego. NIE JESTEŚCIE ODPOWIEDZIALNE ZA ALKOHOLIZM INNYCH. To,że odczuwacie właśnie tak ,a nie inaczej, wskazuje na poczucie krzywdy i na współuzależnienie . W 1988 roku, właśnie prof. Melibruda wraz z inną osobą, o ile pamiętam Szczepańską, przeprowadził badania i scharakteryzował funkcjonowanie takich osób:
1.
Kazdy z partnerów osoby wspólużaleznionej, koncentruje swoje myśli wokól zachowań alkoholowych własnie tej osoby.
2.
Partnej myśli,że ma jakąkolwiek umiejętność kontrolowania picia osoby uzależnionej, ma nadzieję,że utrzyma to picie partnera w odpowiednich granicach.
3.
Osoby te żyją w pewnym schemacie czacowym picie-abstynencja partnera-nadzieja,że wreszcie zrozumiał,myślenie,że już tym razem na pewno się zmieni, bo tak obiecał - picie- abstynencja- nadzieja ..itd.
4.
Koncentrowanie się całego zycia emocjonalnego partnera na wyczekiwaniu chwil szczęscia i spokoju, a jak one są niemożność radości i ciągle oczekiwanie,kiedy się skonczą.
5.
Poczucie przynależności do partnera,brak wiary ,że jest wyjście z sytuacji, poczucie niemozności rozstania się z partnerem, co ciekawe prowadzi to do tego,że te więzy i wspóluzależnienie jest coraz mocniejsze.
To wszystko przeistacza się w taki emocje jak : zagubienie,niepewność,bezradność,zaprzeczanie prawdziwym faktom,przerysowanie ich i ubarwianie, wyobcowanie,brak zdolności do obrony praw swoich i dzieci, szukają obiektywnych powodów picia, usprawiedliwiają się ,kiedy dają setną szanse i nic sie nie zmienia przez lata. Dlatego trwają w tym błednym kole, uważając ,że nie ma wyjścia z sytuacji i popadają w pułapkę psychologiczną.
To wspóluzależnienie powoduje,ze są one w sytuacji wiecznego napięcia,długotrwałej i niszczącej sytuacji życiowej, bo związali się z patologicznym partnerem. Poprzez swoje zachowanie utrwala i pogarsza sytuację, a dlaczego pogarsza? Bo nie jest konsekwentna w postępowaniu i wymaganiu tego, co powiedziała lub co określiła jako warunek.
Jeżeli mówi ,że : jezeli następnym razem przyjdziesz pijany, zgloszę do sądu rodzinnego ,że stosujes przemoc wobec rodziny( fizyczną,psychiczną) a potem nic nie robi, tylko daje kolejną szansę i kolejna i kolejną, alkoholik nic sobie nie robi z takiego mówienia.
Skoro mówisz, powiem rodzinie kim jestes, powiem,ze przepijasz pieniadze, nie wpuszcze cie do domu w stanie upojenia, wezwe policje, to rob tak.
Partner ma wielką przewagę w postępowaniu, której nie mają dzieci będące uwieńczeniem tego związku, partnej moze w kazdej chwili wyjść z takiego związku, dzieci tego nie mogą zrobić.
Wiem,że łatwo się mówi komuś, skończ to piekło i uwolnij się od tego, rozwiedź się,jeżeli pije nadal i sie awanturuje załóż sprawę o eksmisję,walcz o siebie i o swoje dzieci,o swoje i ich prawo do normalności , do spokoju, budzenia się i zasypiania bez lęku i strachu.
Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy kobiety będące w takich związkch kochają swoich partnerów, czy patrząc na krzywdę , którą robią rodzinie, na obelgi pod swoim adresem,na siniaki na ciele swoim i dzieci wciąż jeszcze potrafią kochać, a jeżeli tak, to czy to jest miłość, czy uczucie tak toksyczne,ze zatruwa każdą zdrową komórkę.
Nie jest prawdą,że to ty z dziećmi masz się wynieść z domu,nie jest prawdą,że nikt ciebie nie chce słuchac, nie jest prawdą,że bez niego sobie nie poradzisz ,przecież i tak przepija dochody, to ty dbasz o dzieci,o to zeby były opłaty, o to żeby zrobić coś z czegoś, to od ciebie,a nie od alkoholika,który jedynie wydziera rodzinie,zależy twoj byt,twój i dzieci. Co stracisz jak postawisz na swoim i zaczniesz walczyć o siebie,o dzieci? Weż kartkę,usiądż ,podziel ją na pół i napisz, co mam dzięki byciu z tyranem mojej rodziny,a obok, jak będzie wygladało moje zycie bez tyrana.
Urodziłaś się,pokochałaś,dałas komuś czansę,że może z tobą przez to życie iść , macie wspólne dzieci,które są szczęsciem, ktoś tą twoją milość podeptał, zbluzgał,wytarł o nią buty, napluł na nią. Chcesz dalej tak żyć?
Pewnie jacyś trzeźwi AA powiedzą,że namawiam do rozwodów,namawiam do odrzucenia potrzebujacych , do braku walki o chorego człowieka...tak ,najlepiej mnie spalić.
Kiedy alkoholik zaczyna chcieć walczyć z nałogiem?
Kiedy zostaje sam,bo żona odeszła,jeżeli ma jeszcze resztki człowieczeństwa opamięta się.
Kiedy sięga dna i już niżej nie można upaść,albo się odbija,albo zostaje.
Kiedy choroba go powala tak,że nie może sobie kupić używki.
Udawajcie że walczycie,dawajcie kolejne szansy bez pokrycia konsekwencji w słowach,ale nie liczcie na to,że jak wasze dzieci odejdą i założą własne rodziny, będą na tyle silne,że odetną alkoholowa pępowinę, kiedy będziecie opiekowały się alkoholikiem po udarze,po wylewie, przyjdą wam z pomocą...znam przypadki,kiedy dzieci móiły: my ciebie też prosiłyśmy,żebyś dała nam normalne dzieciństwo,żebyś odeszła i uwolniła nas od tyrana, dlaczego nie walczylas o nas i siebie?
Czy nie mam wspólczucia?
Mam.
Czy potępiam te kobiety?
Nie. Są zagubione,zastraszone,o niskim poczuciu wlasnej wartości,Nie mam jednak zamiaru mówić, ale jesteś biedna, tak masz racje, los Cie skrzywdził,cóz, jakoś to będzie.
Nie będzie dopóki sama o siebie nie zadbasz.
Nie będzie dopóki nie powiesz NIE alkoholikowi.
Nie będzie dopóki będziesz myślała,że to twoja wina.
To on jest winien
To on mije
To on ma poniesc konsekwencje nalogu nie ty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|